Drukuj

Oj nazbieralo mi sie troche zaleglosci z relacjami.
W piatek 2 czerwca pogralem jescze do 22giej i potem jeszcze za jasnego wyruszylem za Ryge.Przejechalem z jakies 20 km i roziblem sie pod namiotem. W sobote po trasie napotkalem Stani i Richarda i pojechlaesmy razem do obiadu, potem znow sierozstalismy,  bo ja chcialem szybciej dojechac do Parnu zeby pograc jescze w weekend. Pojechalem sobie do glownej drogi wzdloz Baltyku. Przenocowalem w kosciele katolickim w Salacgriva,pogadalem sobie z ksiedzem po polsku. Mszy niedzielnej nie zaliczylem bo byla w sobote po poludniu.

W niedziele do poludnia przekroczylem granice i wjechalem do Estonii, a po poludniu do uroczego miasteczka Parnu (tam tez juz bylo po mszy). Pokrecilem sie troche po miescie, bo grac nie bylo dla kogo-wszyscy ludzie byli na jakims pochodzie po ulicach miasta. Spotkalem sie tez z S&R i razem pojechalismy na nocleg z Hospitality Club ( HC). Tam moglismy sie wymyc i skozystac z netu, ja zgralem soie tez fotki na cd. W poniedzialek powymienialem sie z Richardem fotkami (Stani pojechala zalatiwac wize do Talina, bo oni musza dluzej czakec) i po poludniu ruszylem w kierunku wysp estonskich Saaremaa i Hiiumaa. We wtorek promem doplynelem na pierwsza najwieksza z nich Saarma. Prom kursuje czesto, wiec nie trzeba dlugo czekac a koszt to 35 koron za osobe +15 za rower. Duzym plusem na tych wyspach jest to ze nie ma tam takiego duzego ruchu i spotyka sie tam sporo rowerzystow. Wieczorem dotarlem do Kurresaare, tam obejzalem sobie bardzo ladny zamek biskupi, myslalem tez o graniu, ale nie bylo za duzo turystow, bylo dosc chlodno i pochmurno. Na nocleg wyjechalem za miasto do Upa, tam rozbilem namiot u gospodarza na podwurzu. Zabralem sie tez na wstawienie szprych (3szt) i nacentrowanie tylnego kola. W šrode dojechlame na polnocna cesc wyspy na prom na wyspe Hiiumaa. Prom ten kursuje jednak 3 razy dziennie i musialem czekac na niego 3 godz. Na promie pogadalem sobie z grupka rowerzystow z Anglii, potem tez jechlaismy kilkanascie km razem. Podziwialismy piekne widoczki polwyspu na Hiiumaa kolo Kajna. W samym zas Kajna znajduja sie ladne zachowane ruiny kosciola luteranskiego. Stamtad pognalem jeszcze na polnoc wyspy do Kardlu z nadzieja zarobku na graniu, ale tu nie bylo nic ciekawego do zobaczenia i tym samym turystow tez. Wyjechlame za miasteczko i rozstawilem namiot na iezadaszonej wiezy widokowej-mialme fajny widoczek. Kolo polnocy mialem wizyte paru gosci autem, ale po rosyjsku dalo sie z nimi dogadac i wsio bylo ok.
  W czwartek dojechalem na prom i przeprawielm sie na staly lad do Haapsalu. Tam jest ciekawy zamek do zwiedzenia. Ja zrobilm jeszcze pakupki i ruszylem jeszcze do Padise, obejrzec ruiny zamku. Nocleg pod namiotem przy jakims domku wielorodzinnym, jedna z rodzin zaoferowala mi skorzystanie z jprysznica, co mnie bardzo uradowalo- po nim poczulem sie duzo lepiej.
  W piatek 9 cze wjechalem juz do Tallina. Tutaj stare miasto odrazu przypadlo mi do gustu. Namierzylem pierw tradycyjnie IT (info turist) i po posilku siadlem do grania. Szlo calkiem niezle i ciagle zaskakuje mnie to ze ludzie nie wiedza o czym spiewam (oprocz polakow) a pomimo to podoba im sie te moje rzepolenie :-) w przerwie probowalem tez dowiedziec sie o mozliwosc zalatwienia wizy w konsulacie rosyjskim, ale bez zaproszenia nie ma szans. Nocleg probowalem skolowac przy kosciele katolickim, ale nie wypalio i ruszylem pod namiot za miasto.
  W sobote powrucilem na starowke Tallina pograc i pozwiedzac a jest tu do zwiedzaia naprawde duzo ciekawych rzeczy. Chocby same gorne miasto i starowka, to przeurocze zakatki. Grajac juz po poludniu zagadnela mnie jedna urodziwa polka Asia i zaprosila mnie na obiad do akademika. Tam razem ze wspollokatorka przyrzadzily pyszny obiadzik i przegadalismy jeszcze potem do wieczora. po 21:00 ruszylem jezcze pograc troche na miasto, ale potem bylo za duzo zaczepnych pijaczkow i dalem sobie spokoj. Wrocilem do dziewczyn i razem jeszcze z greczynka ruszylismy na piwko i tance do klubu. Wrocilismy dosc wczesie, bo dziewczyny byly zmeczone po pracy. Przenocowalem u dziewczyn w akademiku na moim wygodnym materacyku.
   W niedziele bylismy na polskiej mszy potem przegadalismy do popoludnia przy obiedzie. Ruszylem pograc troche na miasto, lae po godziinie wyautowala mnie policja, wiec wraz z dziewczynami ruszylismy na nalesniki do ?Kompresora?. Tam dolaczyl do nas Francois z Francji. W drodze powrotniej do akademika kupilismy jakies fajane wino  przy swiecach zrobilismy sobie gitarowy wieczorek muzyczny. Dolaczyla jeszcze do nas jedna polka i greczynka, bylo naprawde sympatycznie.
  W poniedzialek za namoza Asi poszlem zalatiwc wize przez agencje turystyczna, koszt na 2 tygodnie to 770 koron (ok. 50?), (ubezpieczenie liczylo sie moje, wiec bez doplaty za strachowke) i musze czekac tydzien. Po ppoludniu na rowerku objezdzilem dalsze rejony Tallina. Bylem mdzy innymi w Skansenie Rocca al Mare ? wstep 50 koron, ale warto. Potem pojechlame wzdluz wybrzeza piekna sciezka rowerowa do osrodka olimpijskiego (pozostalosc po olimpiadzie w Moskwie z 1980 roku, tu odbywaly sie regaty) Zajechlame tez do palacu w parku Kardioru. Potem przy kolacji znow dlugie pogawedy z dziewczynami.
  W oczekiwaniu na wize ruszylem we wtorek na rowerze do Tartu (2 dni w jedna strone, bo to ok 200km) Pojeechlame boczna trasa przez Rapie- ruch byl duzy, ale na odcinku do Turi bylo juz duzo spokojniej, tylko jak sie potem okazalo na odcinku 15 km byly roboty drogowe I jak to bywa chyba tylko tu w w Estonii przeprowadzaja je od razu na calej szerokosci drogi, tak, ze na niektorych odcinkach zamiast asfaltu jest albo sam piach albo luzne kamienie, co bardzo utrudnia prowadzienie, nie mowiac juz o jezdzie!!!
  W srode dojechalem do Viljandi, gdzie znajduja ise polozone nad jeziorem na wysokiej skarpie ruiny zamku-widok bardzo piekny. Stamtad droga kolo jeziora Vorts dojechalem do Tartu. To bardzo urocze miasteczko przypadlo mi do gustu, tymbardziej kiedy zaczalem tam grac ? nie bylo zadnego innego grajka. Jacys mlodzi ludzie zaproponowali mi ze moge przenocowac u nich w jekims warsztacie szkutniczym. Tak tez zrobilem. Tam pierw wykapalem sie w rzece, potem pierwszy raz w zyciu moglem skorzystac z sauny czy tez bani, nie bardzo lapie ruznice. Ale efekt byl swietny. Po podrozy bylemwymeczony, ale po tej saunie bylem jak nowo narodzony! Potem przy fajce wodnej i swojskim winku posiedzilismy sobie na dachu budynku delektujac sie wolnoscia i muzyka.
  W czwartek gralem z przerwami na zwiedzanie. Bylem na zamku, czesciowo juz odrestaurownym z przyleglym, rozleglym parkiem, na uniwersytecie Tartanskim, Gralem jeszcze z przerwami do 21:00 I zebralem w sumie ok. 1000 koron- to moj record! Na nocleg ruszylem pod namiot za miasto. W piatek prulem juz glowna trasa na Tallin i przekrecilem jakies 140 km ladujac 40 km przed Tallinem.
  W sobote dojechalem do Tallina. Tam rozgladalem sie za jakims lepszym namiotem, ale nic odpowiedniego nie namierzylem. Pogralem tez troche, ale nie szlo tak dobrze jak w Tartu. Wieczorem zladowalem do dziewczyn do akademika.
  W niedziele nadrobilem czwartkowe Boze Cialo (w Estonii ze wzgledu na mala ilosc katolikow przekladaja swieta na miedziele) Po obiedzie pogralem tez troche, do czasu wyautowania przez policje, potem pokrecilem sie jeszcze po miejscach z piekna panorama z wysokiego miasta. Pozwolilem sobie tez na nalesniki i piwko. W akademiku znow zrobilismyosbie wieczorek muzyczny przy gitarze.
  Dzis t.j. w poniedzialek 19 nadrabiam zaleglosci na stronie w necie i chce odebrac moja wize do Rosji, by jutro moc juz pomknac w kierunku St. Petersburga.


zamek w Tartu


Tallin- rynek


Tallin- panorama



Tallin - cerkiew Aleksander Nevski