Drukuj

Najbardziej obawialem sie wyjazdu z Rosji - przejscia przez granice... ...okazalo sie ze przejechlaem berz najmiejszych problemow i tym sposobem w srode 5 lipca znalazlem sie na terytorium Finlandii. Pierwszy nocleg spedzilem na campingu za 6?, glownie by doladowac aku i komorke. Od Granicy biegnie w sumie tylko jedna droga na Helsinki i ruch jest tam spory a przy tym sciezki rowerowe sa przy wiekszych miejscowosciach, wiec czesto jechlame droga. Da sie jednak tu odczyuc kulture na drodze - kerowcy omijaja mniie z duzym zapasem miejsca, no chyba ze jest to auto na rosyjskich blachach! W czwartek dojechlem do Lovisy i tam pare osob poradzilo mi bym zamiast jechac grac do Helsinek zostal tu do piatku i tu pogral. Tak tez zrobilem. W lovisie zalapalem nocleg u jednej rodzinki, gdzie moglem sie wymyc, skorzystac z sauny i mialem swoj pokoj do dyspozycji.

  Piatek spedzilem troche na leniuchowaniu (czyt. odpoczynku!) pozmienialem sobie struny w gitarze, poczytalem i pod wieczor ruszylem grac do portu jechtowego przy kafejkach. Tam w 2h udalo sie zebrac 35? i z tym dorobkiem ruszylem jeszcze do Porvoo 40km dalej, by tez pograc. W Porvoo pytajac o dobre miejsce na granie poznalem Fina i Anglika, ktorzy zaproponowali mi po piwku.Poszlismy do miedzynarodowej knajpki Mery,  gdzie chlopaki piznawali mnie prawie z wszystkimi, reklamujac "kolarza z Polaski". Bylo naprawde wesolo! Skonczylismy piwkowac przed 2 w nocy wiec juz tylko rozbilem namiot w parku - tu w finlandi mozna rozstawic gdziekolwiek namiot i jest to bezpieczne, oczywiscie na prywatnym terenie trzeba pytac wlasciciela, a z pozwoleniem bywa ciezko.
  Z Porvoo w sobote (8 lipca) dojechlame do Helsinek. Tam pierw mapa z IT, potem probowalem pograc, ale szlo cienko. Pozwiedzlalem troche na sztybko rowerkiem co w miare ciekawe i pogrlaem jeszcze do nocy. Na noc polozylem sie spac w parku na polwyspie. Bylo tak fajnie, ze spalem pod chmurka, tylko materac i spiwor. Zakrylem tylko rower plandeka. 
  W niedziele poszlem na msze do kosciola (niestety po finsku) potem jakies sniadanko w parku, troche grania w centrum. Dopadlem tez supermarket Lidl'a, gdzie w zeszlym roku zawsze robiolem zakupy, wiec tu tez zrobilem. Odbywaly sie tu tez wlasnie wyscigi kurierow rowerowych z calej Europy, spotkalem tez polskich kurierow z Londynu.  Na noc poplynelem sobie promem na najciekawsza chyba w calych Helsinkach czesc - wyspe Suomenlina. To poprostu stare fortyfikacje porozrzucane po kilku wyspach. Ja na jednej z nich rozbilem sobie na noc namiot i bylo o.k.
  Rano pozwiedzalme sobie na spokojnie te forty i wrocilem na lad w poszukiwaniu namiotu, opony do roweru i mocnej stopki. Z tych wszystkich rzeczy po 3 godz. latania znalazlem namiot dla siebie, ale okazalo sie ze nie mam takiego duzego limitu na karcie 189 ? i nici z zakupow. Dokupielm wiec zarcia i ruszylem w kierunku Lahti. Ujechlame z 50 km i kima pod namiotem
  We wtorek dojechlem do Lahti i pierwsze co, to wykapalem sie w jeziorze. Po tym odswierzeniu ruszylem zobaczyc wielka skocznie, gdzie skakal taz nasz Malysz! Na sama gore mozna wjechac pierw wyciagiem, potem winda. Ja wjechlaem rowerem i potem za 4 # winda na gore. Widok jaki sie z tad roztacza to przepiekna panorama na cale okolice. Nie polecam dla tych ktorzy maja lek przestrzeni- tu jest naprawde wysoko - 80 m od ziemi, a 200 od podstawy skoczni! W centrum namierzylem kilka sklepow rowerowych i w jednym z nich zakupilem nowa oponke na przod -Shwalbe Maraton + za 35 ?. Widzialem tez namiot dla mnie ale nie bylem jeszcze zdecydowany. Chcialem pograc wieczorkiem w centrum, ale tu nie ma zadnego dobrego miejsca, wiec w parku nad jeziorkiem zjadlem sobie kolacje i pogryzdalem natatki. Stad na piwko zaprosilo mnie dwoch finow, tez milosnikow rowerow. Po piwku zaproponowali mi mete. Byla w trakcie remontu czesciowo,ale skorzystalem. Tam moglem sie wymyc i pogadac jeszcze.
  Rano skorzystalem z laptopa Jukki by pozrzucac sobie fotki z aparatu. Po poludniu z Jounim ruszylismy na poszukiwanie namiotu dla mnie.Po dlugich namyslach kupilkem wreszcie finski namiot Halti za 109 ? Potem skoczylismy na piwko. Po powrocie rozlozylem namiot na probe i bylem troche nie w smaku, bo palaki okazaly sie z plastiku, nie z aluminium- to istotnie przy niskich temperaturach, bo plastik moze peknac!) No ale trudno. Wieczorem cala trojca skorzystalismy z sauny zakrapiajac co nieco winkiem.
  w czwartek chcialem wypalic foty na DVD, ale musialem zakupic inny format, bo R- nie palilo. Po zakupie wypalilem te fotki i bylem juz szczesliwy. Jedna kopie fotek poslalem zaraz mamie do domu. Wieczorem ruszylem jeszcze pograc,ale szlo naprawde cienki wiec odpuscilem po pol godz. i wrocilem na mete.
  Z Lahti wyruszylem dopiero w piatek po 3 dniach przerwy. Pojechlame boczna droga do Lapenranta, gdzie dotarlem w sobote po poludniu z po posilku wzielem sie za granie. TAm nadrobilem swoje zaleglosci finansowe-do wieczora zebralem w sumie 40 ? i  dojechlem jeszcze do Imatry.
  W niedziel na prozno szukalem kosciola katolickiego, bo go tu nie bylo. Zobaczylem za to fajny tame z kaskadami. Kolo poludnia ruszylem dalej w kierunku Savonlinna. Po 55 km jazdy pod wiatr bylem zdrowo zmeczony. Na stacji paliw spotkalem polaka, ktory gra w zespole i zaproponowal, ze moze mnie busem podrzucic do Savonlinna, bym tam mogl jeszce dograc troche kasy w niedzielny wieczor. Faktycznie mialem tam jeszcze do przejechania 80 km, wiec dojechlabym naprawde skonany pozno wieczorem. Skorzystalem wiec z pomocy. Pan Marek zaprosil mnie pierw jeszcze na posilek do domu, moglem tez skorzystac z prysznica i ruszylismy. Podwiozl mie 15 km przed, bo chcialem jeszcze podziwiac piekna jezior dokola. Do Savonlinny dotarlem po 19:00 i poszedlem pierw kolo zamku, w ktorym znajduje sie opera. Ale ta opera milal skonczyc sie przed 22:00 wiec pogralem troche przy porcie jechtowym. Tak sie zasiedzilem ze nie zdazylem przejsc pod zamek, lae ludzie wracajacy stamtad przechodzili obok mie, wiec co nieco wpadlo. Po kolacji roznamiocilem sie przy zaqmku z pieknym nan widokiem.
  W poniedzialek 17 lipca rano ruszylem na zwiedzanie zamku-wstep 5?, i potem pogralme troche przy rynku kolo mostku. Wpadlo jeszcze 10?, wiec zrobilem zakupy i wio boczna droga w kierunku Joensu. Mialem wiatr w plecy i pomimo ze byly gorki to szlo niezle.Wieczorem troche deszcz mi wisial nad glowa i zagnal mnie az do samego Joensu  - 137 km.przy czym ostatnie km schodzilo mi powietrze. Tam dorwalem kemping, ktory byl nieczynny,ale otwarty. Tam doladowalem aku i moglem wziac goracy prysznic.
  Rano zakleilem detke i wymienilem przy okazji peknieta szpryche w tylnym kole. Rozpadal sie jednak deszcz i troche mnie przyskrzynil w namiocie- nowy namiot dawal mi jednak poczucie bezpieczenstwa w deszcz. Przesiedzilem godzine, ale nie ustawal, wiec bystro sie zwinalem i ruszylem do centrum. Tam dokupiem sobie gaz do kuchenki i w IT dopadlem internet za free, wiec mam okazje skrecic ta relacje. Niestety nie mam mozliwosci dodac fotek, wiec uzupelnie potem. Stad bede sie kierowal na Kajani i Oulu. Mam nadzieje, ze deszcz mnie nie schamuje zanadto!
 
Lappeenranta-zamki z piasku




Savonlinna-zamek




Koli-panorama noca