Drukuj

  W niedziele 2 wrzesnia 2007 zaczela sie oczekiwana dlugo przeze mnie kontynuacja wyprawy rowerowej Dookola Swiata. Ruszylbym moze i wczesniej ale mielismy wakacyjna przerwe z graniem z zespolem a chcialem jeszcze po raz ostatni spotkac sie z moim zespolem i wszystkimi znajomymi i zagrac na mszy zanim wyrusze w dalsza droge. Zagralismy jeszcze zatem razem, po mszy spotkanie jeszcze przy kawce, pożegnałem sie z zespołem i kolo 16.00 ruszylem kontynuowac moje marzenie. Ruszylem na wschod w kierunku Sztokholmu. Tereny byly odkryte ale pagorkowate, wiec widoczki ciekawe, zwlaszcza iz wiekszosc trasy do granicy jechalem wzdloz rzeki Glammy. Na drugi dzien rzekroczylem juz granice ze Szwecja - gdyby nie znak Szwecja wita, to nawet nie wiedzialbym kiedy ja przekroczylem!

W Szwecji zaczely sie troche monotonne widoki, caly czas lasy i od czasu do czasu jakies jezioro, tam mozna bylo sie rozbic i przy ognisku milo posiedziec wieczorkiem i podelektowac sie cisza i pieknem przyrody. We znaki dawal mi sie bol kolan, ale to chyba z braku treningow przed wyjazdem, po paru dniach zlagodnial i dalo sie wytrzymac. Na trasie spotykalem sporo zyczliwych i pomocnych ludzi, np. camping mialem za free, w Fagesta spotkalem bardzo sympatyczne malzenstwo polsko szwedzkie i zaprosili mnie na pizze i dostalem jeszcze jakies jedzenie na droge. Miasto Vasteras na trasie bylo jednym z pierwszych miast w ktorym odczuwalo sie taki sympatyczny klimat starowkim ze az chcialo sie tam pograc. Chcialem jednak wykorzystac zadcza okazje ze nie padalo wiec po odpoczynku krecilem dalej.
  Ostatni dzien przed Sztokholmem rozpadalo sie od rana i lalo przez daly dzien. W dodatku oznaczenie sciezek rowerowych bylo beznadziejne lub tez brak, wieckrazylem nieraz po jkais miasteczkach przed Szatokholeme na darmo w deszczu! Po Poludniu w sobote 8 wrzesnia udalo mi sie w koncu dotrzec do centrum Sztokholmu i deszcz odpuscil. Maisto spodobalo mi sie "od pierwszego wejrzenia!" Stare miasto porozrzucane na wielu malych czy wiekszych wyspach do tego piekne kamienice koscioly czy rowniez paladc krolewski. Do grania mozna bylo znalezc sporo fajnych miejsc, wiec dalo sie zarobic jakies pierwsze szwedzkie korony. Chcialem sie na noc wbic do hostelu, ale wszystko w miescie bylo pozajmowane, bo na ten tydzien byla jakas wielka m-dzy narod konferencja okulistyczna, tak wiec przyszlo mi dalej spac pod namiotem (to mie straszne, gorzej ze bez mycia!) nocowalem wiec na jakies malej wysepce w zacisznym miejscu.
  W niedziele pogoda dopisywala, wiec sporo gralem i troche zwiedzalem na rowerku. Po poludniu skierowalme sie do kosciola na polska msze, ale po drodze zgarnal mnie jakis rowerzysta, bo powiedzial mi iz jest w miescie spotkanie podroznikow a jeden rowerzysta wrocil akurat z Afryki. Chcialem sie dowiedziec wiele rzeczy od niego, wiec pojechalem na to spotkanie rowerem. Wstawielm tam tez swoj rower jako moj "wehikul czasu" Wywiesilem mape mojej trasy, by ludzie mogli zobaczyc gdzie bylem. Spotkalem tegoz rowezyste Daniela ze Szwecji i wymienilismu sie wieloma spostrzezeniami i doswiadczeniami z naszych podrozy Daniel wyjechal zima z Nordcapu i przez Rosje, Ukraine Turcje itd latem wjechal do Afryki i w ciagu ponad roku zrobil cala trase az na samo poludnie Afryki do Cape Town! Po spotkaniu pojechalme jeszcze pognac na starowce. W poniedzialek rano poszlem na msze po polsku do malej kapliczki a po mszy bylo spotkanie przy kawce, wiec pojadlem przy okazji co nieco i opowiedzialem zainteresowanym dlaczego dzwigam caly dom ze soba. Dostalem za to jeszcze cala paczke batonjow na droge! Stamtad pojechalme do biblioteki by popisac troche relacji na laptopie ale stracilem czas na przeinstalowanie systemu. Ruszylem pograc w miasto a wieczorkiem namierzylem fajna knajpke z jazzowo bluesowa muzyczka nazywo- kapitalna muza! tam tez spotkalem jednego Szkota ktory mnie zagadnal i jak powiedzialem, ze sie wybieram tym rowerkiem do Szkocji to postawil mi piwko i pogadalismy troche sobie. Pod namiot wrocilem na wczesniejsza wysepke.
  We wtorek ruszylem do muzeum Vasa - wojenny okret krolewski z 17 wieku przepieknie zdobiony, kunszt szkutnictwa, mial ponad 70 m dlugosci co na owczesne czasy byl kolosem. Jednak przepych zdobnictwa oraz ilosc dzial na okrecie a przede wszystkim zle wywarzenie okretu spowodowaly to ze statek  byl bardzo chwiejny i zatonal jeszcze przed wyplynieciem ze Sztokholmu! Jest teraz jedna wielka chluba Szwedow, ale fakt faktem, ze naprawde warto zobaczyc takiego drewnianego pieknego kolosa! Ja spedzielm tam 4 h na zwiedzaniu. Po jakims jedzeniu ruszylem do bibli ty wybrac troche zaleglych fotek na stronke.
  W srode udalem sie do ratusza by zobaczyc sale gdzie werczane sa nagrody Nobla i weszlem tez na wieze ratusza by moc zobaczyc piekna panorame Sztokholmu. Poem troche muzykowania na zarobek i w Kulturhaus posiedzialem na necie by zainstalowac zalegle artykuly na stronce do Bergen. zeszlo mi z tym do wieczokra, potem to juz tylko kolacja i na stare miejsce pod namiot  ostatnia nocka w Sztokholmie.
  W czwartek rano jeszcze zakupy i przed poludniem wyruszylem juz Ze Sztokholmu na poludnie - kierunek Bornholm!

Pozegnanie z zespolem w Oslo przed St Olaf kirke 

 

Szwedzkie widoki



 

 zasluzony odpoczynek

 

przy pomniku rowerzystow w Vasteras

 

 

 Sztokholm, wreszcie jakies piekne miasto!

 

Sztokholm, parlament

 

50 000 kilometrow na moim rumaku!!! 

 

 Muzeum Vasa

 

 Ratusz i "blekitna sala" - miejsce, gdzie wreczane sa nagrody Nobla

 

 

 Sztokholm, panorama z ratuszowej wiezy

 

 Ostatnie spojrzenie na piekny Sztokholm