Po 3 dniowym posiedzeniu w Alexandropoli, spędzonym na graniu, szukaniu części i uzupełnieniu materiału na stronę, w sobotę 29 sierpnia ruszyliśmy w dalszą drogę do Turcji.
Na granicy wykupiliśmy z Arkiem wizy na miesiąc za 15 euro (polacy mogą tylko na miesiąc a potem muszą przedłużyć na kolejny miesiąc, niby można to zrobic na każdym większym posterunku policji ale jak się potem okazało to jest tak czaso i kaso chłonne, ze najprostszym rozwiązaniem jest opuścić Turcję na obiad w Grecjii czy Bułgarii i wjechac ponownie z nową wizą).
W Kesan odbiliśmy na południe do Canakkale. Tam mogliśmy obejrzeć kopię Konia Trojańskiego. Dogralismy tam też troche grosza na życie i wrócilismy promem z Lapseki na europejską stronę Turcji. Kierowalismy sie wzdłóż wybrzeża na Istambuł. Każdego dnia w drodze turkowie czestowali nas herbatką, owocami czy jedzeniem. Z graniem to szło trochę gorzej, bo turkowie zamiast rzucać kasę to przez poł godziny oblegali nas i podziwiali!
Wjazd do Istambułu zajął nam cały dzień ? 60 km przez teren zabudowany i przeciskanie się między samochodami. Zrobilismy sobie przerwe 2h na windsurfing w zatoce (35 lirów 2h/os) Arek stawiał swoje pierwsze kroki na desce a ja posmigałem sobie troche po zatoce.
W sobotę wieczorem 5 wrzesnia dotarlismy wreszcie do centrum Istambułu. Pierwsze 2 noce udało nam się przenocować w salce przy kościele katolickim. Tu moglismy uczestniczyć w niedzielnych mszach świętych. W Istambule spotykaliśmy bardzo wielu rowerzystów. Poznalismy m-dzy inn. Remka z Bydgoszczy i Ewę z Sycylii ? z nimi wraz z Arkiem wynajmowaliśmy przez tydzień pokój w hotelu ? 53 e tydzien/os. Z Arkiem czas staraliśmy się głównie spędzać na graniu by zarobić na utrzymanie.
W sobotę 12 wrzśnia dotarła do nas Adela, zaopatrznoa w nowe sakwy Crosso ? teraz cała trójka wyposarzona jest w te sakwy, moje juz po prawie 50 tys km! Miała też okazję pozamykać wszystkie swoje sprawy w Polsce, załatwić szczepienia, leki malaryczne i wiele innych spraw. Zamieszkaliśmy razem w hostelu Sindbad ? 7 e w 6cio os pokojach ( w cenie śniadanie i internet!). Teraz juz w trójkę graliśmy i zwiedzaliśmy to magiczne miasto. Uzupełniliśmy też trochę ekwipunek. Polubiłem zakupy na Grand Bazarze ? z czasem trochę mnie męczyło targowanie się na każdym kroku ale wybór towarów i mnogośc kolowów przyciagały mnie tam często. Podczas grania udało nam się zdobyć tez trochę ciekawych kontaktów w różnych miejscach świata.
Jednego dnia postanowilismy przejechać rowerami na azjatycka stronę. No i niby wszystko o.k, nie było żadnego zakazu dla rowerów aż tu przed samym mostem zatrzymała nas policja i po turecku tłumaczy nam, że nie możemy przekroczyć mostu na rowerach ani też kładką pieszą ale nie mogliśmy też cofnąć się 2-3 km pod prąd na drodze expresowej, jednym słowem utchnęliśmy. Po pół godzinie konsultackipowiedzieli, że przeeskortuja nas samochodem ? wygladało kto jednak tak, że my popiepszalismy expresówką przez most bez pobocza a policja jechała równolegle z nami po chodniku!? Na azjatyckiej stornie okazalo się ze za pokó w hotelu wyszło nam 12 e/os. Ale na jedna noc zostalismy tam, bo Ada się mocno zaziębiła. Rano wróciliśmy na stare graty do Sindbada w Sultanahmedzie. Spędziliśmy tam jeszcze 2 noce, by Ada mogła sie trochę podleczyć przed dalszą drogą.
W czwartek 24 wrzesnia po 2,5 tyg pobycie w Istambule ruszylismy wreszcie w dalszą drogę, kierując się na Bursę ? na azjatycką stronę przeprawilismy się normalnie promem ? 1,5 tl ? rower free. Jechaliśmy spory odcinek ścieżka rowerową wzdłóż wybrzeża i z Pendik popłynęliśmy promem do Yalova (11 TL os+rower) do Bursy męczylismy sie główną drogą ? duzy ruch i sopro podjazdów.
W sobotę 26 wrzśnia dotarliśmy do Bursy. Tam poszło nam ładnie z graniem i postanowilismy zostać na noc w hotelu. W niedzielę zwiedzilismy o poranku uliczki i niektóre zabytki Bursy. Po południu pograliśmy troche ale już kokosów nie było. Pod wieczór ruszylismy w dalszą drogę za miasto pod namiot i potem juz bocznymi drogai kierowalismmy się na południ do Pamukkale. Trasa była górzysta i trudno było ukręcić więcej niż 60 km. Adela na jednym podjeżdzie przeciażyła kolano i trochę jej dokuczało przez kilka dni.
Trudy wspinaczki na podjazdach wynagradzały nam piekne widoki gór oraz wszechobecna gościnnosć Turków. Jeśli idzie o noclegi to woleliśmy poprostu na dziko, by nacieszyć się naszym towarzystwem. . Adela przygotowywała swietne potrawy, z czasem przywykłem nawet do braku mięsa ? potrawy były różnorodne i zawsze bogate w witaminy proteiny i wszytko co potrzeba! Miamuśne!!!
w niedzielę 4 X zwiedziliśmy ruiny starożytnego miasta Tripolis a po południu dotarlismy do Pamukkale. Tam zwiedzilismy ruiny Hierapolis i zazyliśmy kąpieli w wapiennych białych tarasach z gorącą wodą (bombelki we własnym zakresie :)) stamtąd wzdłóż rzeki kierowalismy się na zachód przez Aydin. W jego okolicy zwiedzilismy kolejne ruiny starożytnego miasto.
7 X w środę dotarlismy do Selciuk koło Efezu. Tam dach nad głową zaoferowała nam pani Dorota z mężem Gimim. To była nasza baza wypoadowa na zwiedzanie Efezu, zabytków samego selcuka oraz wioski Sirince w górach, w której odbywał się festiwal win i mogliśmy tam podreperować swój budżet. W niedzielę Adela z Arkiem popłynęli na Samos ? grecka wyspę, by przedłużyć wizę., która wychodziła Adeli. Ja zostałem jeszcze na niedzielną mszę w Efezie i mogłem przy okazji zwiedzić za darmo ruiny efezu. W poniedziałek dojechałem do Kusadasi. Nie było za bardzo komu grać w ciągu dnia, więc mogłem uzupełnić moje notatki z ostatniego tygodnia. Pograłem wieczorem ale rewelacji finansowych nie było. Przenocowałem gdzieś za miastem i we wtorek popłynęłem promem na Samos, by przedłużyć (w zasadzie wyrobić nową ) wizę. Tam dołaczyłem do Arka i Adeli i po południu wrócilismy razem do Turcji z nową wizą na następny miesiac. Przede mną i Arkiem to juz 3 miesiąc pobytu w tym kraju ? Adela 2gi .
Zostaliśmy jescze w Kusadasi 2 dni by odrobić zaległości finansowe. Udało się nam nawet załatwić z pomocą miejscowego turka załatwić zezwolenie od samego burmistrza miasta i kapitana policji na granie w mieście. Stamtąd rozdzieliłem się z adą i Arkiem i pojechałem sam by na weekend zdążyc na granie do Bodrum. Udało mi się wykonać plan ale pogoda nie była dla mnie zbyt łaskawa ? padało w sobotę. W niedziele koło południa mogłem się wreszcie wykąpać w morzu i wymyć pod prysznicem a po południu udało mi się zarobic parę groszy. Ada z Arkiem dotarli w poniedziałek, bo mieli na trasie trochę problemów technicznych z rowerem Ady. Pograliśmy jeszcze do wtorku i zostaliśmy zaproszeni na noclego do prywatnego koledzu w Ortakent. Zostaliśmy tam 2 noce, dzień administracyjno naprawczy!
W czwartek rano zlapalismy prom z Bodrum do Datca ? na półwysep. (25 TL/os) W samej Datca zostaliśmy zaproszeni na pokład jachtu s polską załogą żeglarzy ? paralotniarzy! Wzamian za muzykę na żywo popłynęliśmy z nimi na koniec półwyspu i tam w porcie przy winku i wesołej atmosferze rozbrzmiewały polskie piosenki w naszym wykonaniu :) Było miło. Nocowaliśmy na pokładzie jachtu. Rano pożegnalismy się z załogą i po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę przez Datca w kierunku Marmaris. Wyjechaliśmy z 30 km za Datca i rozbilismy się na dziko przy jakiś domkach wczasowych nad morzem. O 3ciej w nocy wyczaił nas strażnik i po pertraktacjach udało nam się zostać jeszcze do 5ej. Zwinęliśmy obóż po ciemku i dojechalismy do głównej drogi. Tam zatrzymaliśmy się na przystanku, bo Arek się poczuł bardzo żle. Zrobiliśmy mu herbatę i położyliśmy się tam odespoać. Pospaliśmy do 10ej ale z arkiem było nadal kiepsko ? konwulsje i bule głowy. Musieliśmy dojechać jednak chociaż do najbliższego źrudła wody. Po 6 km podjazdu znależliśmy jakiś bar ze xrudłem wody. Tam Arek położył się spac. Wyglądało to na zatrucie pokarmowe, wiec myśleliśmy że przejdzie mu do wieczora. Z Adą wykonaliśmy drobne reperacje w jej rowerze, ugotowaliśmy obiad ale Arkowi się nic nie poprawiało. Jacyś pszczelarze opodal zaprosili nas do siebie na kolacje, tam też rozbiliśmy namiot na noc. Arek położył się w namiocie (nie chciał nic jeść) a my z Adą zledliśmy kolację w towarzystwie 2 braci pszczelarzy. Z Arkiem było jednak coraz gorzej i z pomocą naszych gospodarzy udało się nam wezwać ambulans. Ja zostałem z naszym dobytkiem a Adela pojechała karetką z Arkiem do szpitala do Marmaris. Wyniki badań okazały się bardzo niewesołe ? Arek ma bez urazowy wylew i prawdopodobnie będzie operowany! Jeszcze wczoraj śmialiśmy się przy kolacji a teraz walczy o życie w szpitalu!!! pozostaje nam się modlić za niego! Daj mu Boże przeżyć i wrócić do zdrowia!
Z ostatnich wieści (28 paź) Arek czuje się już dobrze i nie potrzeba żadnej operacji ale po tym wylewie na kilka miesięcy do roku będzie się musiał rozstać z dalekimi podróżami.
Czwartego dnia pobytu 29 października jego stan znacznie się pogorszył ? Arek dostał zator w głównej tętnicy mózgu co wywołało częściowy paraliż a potem śpiączkę. Mi udało się dotrzeć dzień póxniej a kolejnego dnia dotarły siostry Arka: Magda, Monika i Emila. Mogliśmy na zmiany czuwać przy Arku, nawijać do niego, śpiewać.
2 tyg później po 3 krotnym badaniu 9 listopada lekarze stwierdzili śmierć mózgu. Przeciętny organizm z martwym mózgiem funkcjonuje 2-3 dni. Arek miał jednak bardzo silne serce i przeżył 9 dni! Zmarł 17 listopada 2009 roku w szpitalu w Izmirze (Turcja)
To co przeżywała Adela podczas całego czasu w którym opiekowała się Arkiem to nie jestem w stanie opisać ? mnóstwo stresu, walki z ubezpieczycielem, szpitalami, obecność przy wszystkich badaniach, wszelkich działaniach lekarzy. To trzeba mieć nerwy z żelaza a jednocześnie serce anioła!!!
Po śmierci Arka na nazajutrz spakowaliśmy z Adela nasze rowery i polecieliśmy do Berlina, skąd dla odreagowania całej tej szpitalnej stresówy ruszyliśmy na rowerach do Polski. Udało nam się dotrzeć pod Poznań a stamtąd już pociągiem by zdążyć na pogrzeb Arka na 24 listopada do Kurzętnika skąd pochodził. Tam w ostatniej drodze odeskortowaliśmy go na rowerach . Tak zakończyła się nasza podróż w trójkę. Nie myślałem, ze aż tak trudno będzie mi się pogodzić ze śmiercią Arka ale ponad 7 miesięcy wspólnego wędrowania wiąże ludzi ze sobą! To było pięknych parę miesięcy życia dla Arka, dla mnie i potem tez dla Adeli. Dla takich chwil się żyje, szkoda tylko, że tak krótko!
2009-08-29 14-27-44 turcja wita
2009-08-31 kon trojanski w canakkale
2009-09-01 arek walczy z fala
2009-09-05 ..to i czas na male co nieco
2009-09-05 melony, melony, melony...
2009-09-05 wreszcie dorwalismy deske z zaglem - arek staweia pierwsze kroki
2009-09-12 stambul - taniec derwiszy
2009-09-13 stambul - blekitny meczet-fot. arek g
2009-09-15 stambul - czas na zarobek
2009-09-24 stambul - dzielnica wiezowcow
2009-09-26 ada inhaluje arka - jak czuje, to juz zdrowy !
2009-09-28 osiolek - transport nie tylko towarow
2009-09-29 i znow podjazd...
2009-09-29 nikt nie mowil ze bedzie lekko!
2009-09-30 dzieci specjalnej troski (fot. adela t.)
2009-09-30 urodziny arka - ada przygotowala nawet tort w warunkach polowych !!!
2009-10-01 guma - Ada, wspieramy cie!
2009-10-02 sniadanko na krawezniku
2009-10-02 z gorki !!!
2009-10-04 08-40 ruiny tripolis
2009-10-04 amfiteatr w hierapolis
2009-10-04 pamukkale (fot. adela t.
2009-10-04 pamukkale (fot. arek g)
2009-10-08 08-11 meczet w selciuk
2009-10-08 08-37 zamek w selciuk.
2009-10-09 dom marii dziewicy kolo efezu
2009-10-10 09-18 sirince - grecka wioska kolo selciuk
2009-10-10 09-19 sirince - w ogrodzie naszych dobrodziejow
2009-10-11 10-05 msza w ruinach kosciola w efezie
2009-10-11 11-43 efez - amfiteatr
2009-10-11 11-58 efez - sciana frontowa biblioteki
2009-10-17 przydrozna starozytna cysterna na deszczowke
2009-10-18 bodrum
na trasie datca - marmaris
panorama gorzystego wybrzeza
widok od pszczelarzy
& nbsp;
2009-10-26 u pszczelarzy w gosci - kurdowska goscinnosc i serdecznosc jest wielka!!!
to ja w stroju wyjsciowym pszczelarskim
okolice marmaris
2009-10-23 podziwiane razem widoki.
2009-10-22 na jachcie 2 dni przed choroba arka - dla takich chwil sie zyje
Arek - takim cie chce zapamietac