Drukuj

Przed nami kolejny etap podrózy - Cypr, czekają nas kąpiele morskie, słoneczne i zda się nam zarobić też na dalszą drogę, zatem naprzód !!!

sobota 27 marzec
po 12 godzinach plus jeszcze 1h poślizgu koło 10:00 dotarlismy do Famagusty. Po żniadaniu zwiedziliśmy stare miasto z bazyliką przerobioną na meczet, sporo ruin kościołów. 10 km za miastem zwiedziliśmy prawosławny kościół św. Barnaby. Zrobilismy zakupy w sklepiku, kolację i własciciel pozwolił nam rozbic namiot na podwórku, zostalismy nawet zaproszeni na urodzinowego torta, w zamian odspiewalismy sto lat po polsku:)

niedziela 28 marzec
Niestety sytuacja przymusiła mnie do wymiany kolejnych 3 szprych w tylnym kole. Po południu dojechaliśmy do Nikozji. Część turecka świeciła pustkami ale po przekroczeniu granicy po grackiej stronie zarioło się na deptaku ludzmi więc mieliśmy okazję dograć parę groszy i poznac kilka ciekawych osób, załapalismy też nocleg u pana Andrzeja.
  Kolejnego dnia ruszylismy do Larnaki. Na trasie widzieliśmy po raz pierwszy węże! Trzeba będzie uważać podczas rozbijania się w kniejach!Larnaka nie zachwyciła nas niczym specjalnym, nie było też specjalnie gdzie pograc. Skorzystalismy z neta w kawiarni, wypiliśmy po frape i ruszylismy za miasto rozbić się koło lotniska.

wtorek 30 marzec
dziś mieliśmy trochę walki pod wiatr, dał nam się osto we znaki na trasie do Limasol. Tutaj zostalismy az do soboty na graniu z Adelą, Marta w tym czasie korzystała z neta, trochę zwiedzała.     
  W Wielki Piatek mogliśmy z Martą uczestniczyć w obchodach wielkopiątkowych (po grecku i angielsku)
  W sobotę po graniu ruszylismy 15 km za miasto nad morze i rozbilismy spalismy w namiocie na tarasie nieczynnej jeszcze restauracji.

Niedziela Wielkanocna 4 marzec 2010
Wraz z Adelą i Martą przygotowaliśmy wspólnie prawdziwie świąteczne śniadanie: jajka w majonezie, ryż z pyszną sałatką, słodycze, przekąski, herbatka a potem sjesta na leżakach nad morzem w promieniach słonecznych no i kąpiel w morzu – ludzie za takie wakacje płacą kupę kasy a my wydaliśmy w sumie troche na jedzenie no i tyle, przecież hotel z kuchnią wozimy ze sobą :)))) Na nocleg ruszyliśmy 25 km w stronę Pafos.
Poniedziałek Wielkanocny
Z namiotu wygnały nas dopiero promienie słońca. Po spakowaniu ruszylismy na podjazd. Przy knajpce i żrudle wody zrobilismy sobie świąteczne śniadanie a po południu dotarliśmy do plaży Afrodyty – miejsca gdzie Afrodyta wyłoniła się po raz pierwszy z morza.Tam również zażylimy kąpieli słonecznych a potem z Adelą opłynęliśmy fajne zakatki między malowniczymi skałami – to naprawdę piękne miejsce! W Pafos namierzyłem kosciół katolicki ale już było po mszy. Ustawiliśmy się zatem i pograliśmy trochę z Adą, Marta korzystała z netu załatwiając swoje sprawy. Znależlismy świetną miejscówkę na nocleg nad samym morzem na cyplu, rzut beretem od portu!
  W Pafos zostalismy do piątku na granie i szukanie informacji na dalszą drogę w necie. W środę pożegnaliśmy Martę, która poleciała do Brukseli do pracy, stamtąd miała jeszcze na krótko wrócic do Polski by polecieć potem do Indii.

piątek 9 kwiecień
ruszylismy dziś z Pafos do Limasol. Słońce rozgrzewało prominiami co w połączeniu z fajnymi widokami na wybrzeże dawało miłe wrażenia. Niestety moim tylnym kole pękły kolejne 2 szprychy i musiałem się wziąć za wymianę szprych. Może przyda mi się wyeliminować jeszcze kilka rzeczy z ekwipunku albo zgubić z sadła parę kilo ! :)
W nikozji zatrzymalismy się do 15 kwietnia na granie i zwiedzanie. Korzystalismy z gościny poznanego tutaj Tomka, który raczył nas przepysznymi potrawami – to prawdziwy kucharz z zawodu ale przede wszystkim z zamiłoweania!

czwartek 15 kwiecień
Po południu pożegnaliśmy się z naszym dobrodziejem i skierowaliśmy się do Girne. To jak dla mnie po Nikozji drugie najciekawsze miasto na Cyprze.
  Stąd obralismy kierunek malowniczym wybrzeżem na wschód  Trasa wiła się starym asfaltem w znacznej części tuż nad brzegiem morza.

sobota 17 kwiecień
po południu dotarlismy do Famagusty gdzie z Adą przyrządzilismy sobie iście królewski obiado-deser: ryż z jogurtem, truskawkami, jabłkiem, rodzynkami i cynamonem – poezja smaku !!!
  Tutaj czas poświećilismy znów na granie ale też zwiedzanie, czy kąpiele w morzu. Widzieliśmy m-dzy inn. ruiny miasta duchów – kilku kilometrowego pasa bloków wzdłuż wybrzeża, całkowicie wyludnionego i objętego strefą zdemilitaryzowaną, od 1974 zajętą przez wojska tureckie.
  W Famaguście mieliśmy problem ze znalezieniem spokojnego miejsca na nocleg i 2 razy musieliśmy się wybić za miasto aż na grecką stronę przez granicę!

poniedziałek 19 kwiecień URODZINY ADELI
Nocowaliśmy tuż za granicą już po greckiej stronie. Zamiast budzika zaśpiewałem Adeli na pobudkę wiązankę „sto lat”Ruszylismy na południe do Agia Napa. Po drodze w cukierni w ramach prezentu urodzinowego zakupiłem dla Ady i dla mnie po 3 rózne ciastka z krtemem, udało też mi się wysępić kawę, ale niestety to nie turcja (tam dostalibysmy po kawie i jeszcze dodatkowych ciastkach w bonusie) i babka zrobiła tylko solenizantce kawę. Po słodkim śniadaniu ruszylismy dalej i zatrzymaliośmy się na stacji paliw by zrobić zasłuzona dla rowerów generalną myjkę karczerem. W samej Agia Napie nie zabawiliśmy za długo. Tak zxachwalana przez kilku napotkanych ludzi okazała się kupą hoteli, barów i restauracji, o tej wczesnej porze roku wypełnionych jedynie niemiecką młodzieżą powojenną !!! Wybilismy zatem za miasto, gdzie na plaży pomyliśmy się pod prysznicem i wbiliśmy pod namiot gdzieś za krzewy. W ramach urodzin zrobilismy sobie jeszcze seans filmowy w namiocie :)

środa 21 kwiecień
Po 2 dniach walki z wiatrem dotarlismy do Limasol. Tu zostalismy z Adą do soboty na graniu, nocując na plaży pod namiotami. W sobotę odbywał się na starym mieście festiwal sztuki ulicznej, gdzie wielu artystów malowało niesamowite graffiti na ścianach, rząglowało, grało śpiewało. Młodzież miała miejsce do popisu na deskorolkach czy BMX-ach. My mielismy tez okazję podbudowac nasze finanse przez granie :)
  Pojechałem na wieczorną mszę a potem jeszcze z Adą pokorzystalismy z netu w knajpce u naszego znajomego Łukasza. Na nocleg wybilismy już za miasto w stronę gór Trodos

niedziela 25 kwiecień
Przed nami długa wspinaczka w góry Trodos, wreszcie mamy jakiś konkretniejszy wycisk na podjazdach! Dziś udało nam się wjechać na ok. 1000 m.

poniedziałek 26 kwiecień
Dotarlismy dziś do najwyżej położonej na Cyprze wioski Prodromos 1400 m. Tam zdecydowaliśmy się pojechać do klasztoru Kykkos. Droga wiła się między wzgórzami a z niej rozpościerały się niesamowite widoki na góry. Klasztor Kykkos, to najbogatszy z górskich klasztorów z mnóstwem przepięknych sciennych malowideł. Pojechaliśmypodobna trasą do Kalopanagiotis. Rozbilismy się na skarpie z widoliem na dolinę Solea i góry!

wtorek 27 kwiecień
Dziś zwiedziliśmy klasztor prawosławny Agiso Ioannis Lampadistis z listy Unesco.  W drodze zobaczyliśmy też biazantyjski kościółek Archangelos (Unesco)
Stad zaczęlismy mozolną wspnaczkę na najwyższy szczyt Cypru – Olimp 1951m. To niewątpliwie też najzimniejsze miejsce na Cyprze – wieczorem temperatura spadła do zaledwie kilku stopni na plusie ! Za to niskie temperatury wynagrodziły nam zapierające dech panoramy na góry i morze zarówno z południowej jak i północnej części Cypru oraz oddaloną o ponad 60 km Nikozję
Dystans dzienny: 29 km, prędkość średnia 6,7 km/h

środa 28 kwiecień
po śniadaniu i nacieszeniu się bajecznymi widokami ruszylismy długimi serpentynami w dół, w kierunku Nikozji. Tam czekał na nas nasz dobry znajomy Tomek, u którego gościliśmy kilka dni. Nasz gospodarz serwował nam niesamowite potrawy zarówno miesne jak i wegetariańskie – niewiele ale troche się chłopak zna na kuchniu :))
  Tu poznalismy grupkę sympatycznych młodych polaków z klubu Beutifull Polish Bikers

wtorek 4 maj
Dziś przeprawiamy się promem z Girne na Cyprze do Tasucu w Turcji. Po kilkunastu km dotarlismy do naszego znajomego Serdara w Silifke. Tu dojechał do nas Adeli przyjaciel Krzysztof, który ma kontynuować z nami dalszą podróż. Ustalilismy, ze nie jedziemy bezpośrednio na Syrię tylko odbijemy jeszcze na Kapadocję przez Karaman.
  Nasz nowy kompan Krzysiek radził sobie świetnie na rowerze, więc na trasie padła jeszcze propozycja, by odbić 100km dalej do Konya. No i pojechalismy! Miasto godne polecenia, zwiedziliśmy tu przepiękne muzeum Mevlany, kilka przepięknie zdobionych meczetów. Tutaj swe początki mieli tańczący Derwisze.

czwartek 13 maj
Po kilku dniach monotonnego płaskowyżu wreszcie zaczęły się górki – Kapadocja! Z miasta Nevsehir pokierowaliśmy się do Uchisar. Tu znajduje się niesamowity zamek wykuty w skalistej górze z mnóstwem tuneli, pomieszczeń i okien z panorama na całą Kapadocję – krainę usianą skalnymi grzybami w których ludzie zamieszkiwali już za czasów pierwszych chrześcjan! Jeszcze do lat 60tych ubiegłego wieku znaczną większość tych jaskiń zamieszkiwali ludzie. Po wielkich ulewach w tym czasie wiele z tych domostw zostało zniszczonych i większość ludzi poudowała tradycyjne domy do których się przenieśli. My pierwsze 2 noce w tej cudnej krainie spędzilismy pod namiotami w otoczeniu tych niesamotych skalnych tworów. Mieliśmy nawet zaproszenie na kolację i nocleg w jednym z niewielu zamieszkałych jeszcze „grzybów” ale stwierdzilismy, że ciekawiej będzie jak sami sobie znajdziemy własną jaskinię!
  No i w okolicy Soganir koło Yesilhisar znaleźliśmy niesamowitą miejscówkę w jaskini, nawet nasze rowery miały swoje miejsce w oddzielnej jaskini. My zajęliśmy górną jaskinię w którem mieliśmy oddzielną sypialnię oraz „pokój gościnny” gdzie rozpaliliśmy ognisko i spożyliśmy wspólną wieczeżę – moglismy się niejako przenieść w czasie 2 tysiące lat wstecz!!! To było niesamowite wrażenie!

poniedziałek 17 maj
Dziś z głównej trasy na południe postanowilismy odbić w kierunku gór Taurus. Trasa wznosi się łagodnie do przełęczy 1720m i wije się u podnurza ośnieżonych szczytów sięgających ponad 3 000 m! Widoczność była swietna co pozwalało nam w pełni cieszyć się bajecznymi wodokami. Jedynie ze zjazdów nie mielismy zbytniej pociechy bo walczyliśmy z silnym wiatrem z przeciwka tak, że nawet na zjazdach ciężko było przekroczyć 20 km/h!

środa 19 maj
po kilku dniach zmagania z górami i wiatrem nasza trójka szczęsliwie dotarła do Mersinu, gdzie z radością mogliśmy się spotkać z naszym kochanym ojcem Mackiem :)