Na granicy jordańskiej zakupiliśmy miesięczne wizy za 10 JOD (ok 10euro) Spotkaliśmy grupę  Czeczeńców jadących na pielgrzymkę do Mekki w Arabii Saud. Wymieniliśmy trochę kasy i wio.

 

Wjechałem właśnie do 42go państwa na rowerze (nie licząc powtarzających się państw) Mknęliśmy główną drogą do Balili, stąd odbiliśmy na zachód, w kierunku zamku Ajlun. Rozbiliśmy nasz czteroosobowy obóz w sadzie oliwnym. (62km)

Wtorek 9 listopad
Ta boczna trasa miewała tak ostre podjazdy, ze czasem nawet na najmniejszych przełożeniach trzeba było stawać na pedały! W wioskach, które mijaliśmy były od samego rana manifestacje wyborcze, czasem trzeba było przedzierać się przez tłumy ludzi. Po kilku konkretnych podjazdach zaczął się piękny długi zjazd do Ajlun (mój max prawie 80km/h!) Niestety od centrum do zamku trzeba było znów się wspinać ostro2km pod górę. Wstęp do zamku 1 JOD (1e) Zamek częściowo, ładnie odrestaurowany. Z murów roztacza się piękna panorama, przy dobrej widoczności można by nawet dostrzec Izrael oddalony o prawie 100km. Po zwiedzaniu zjedliśmy w czwórkę wspólny posiłek pod murami zamku, pomyliśmy się i opraliśmy w toalecie i heja z górki. W centrum dokupiliśmy jeszcze prowiantu i dalej w drogę, w kierunku Jerash i Ammanu. W najbliższej wiosce na podjeździe dzieciaki zaczęły w nas rzucać kamieniami! A po chwili spotykasz starszego Jordańca który ci mówi „Welcome, welcome” i gdy opowiadasz mu zaistniałą sytuację, tłumaczy że to tylko dzieci!!! Po długim podjeździe trochę zjazdu z fajnymi widokami – w tym kraju chyba nie ma odcinków płaskich :) Rozbiliśmy się z fajnym widokiem na dolinę, przed Jerash.(41km)

Środa 10 listopad
Wstaliśmy o 6tej, wspólne śniadanko i ruszyliśmy pięknym długim zjazdem do Jerash. Josh nagle zatrzymał się przy wielkiej pomarańczy – fotografuje swój rower przy pomarańczowych rzeczach – jego strona zwie się www.orangebikeride.wordpress.com W Jerash odpuściliśmy sobie zwiedzanie ruin rzymskich – za wstęp kasują 9euro!Objechaliśmy przez miasto i ruszyliśmy w kierunku Ammanu. Pierw długi szybki zjazd a potem kilkanaście km mozolnego podjazdu ale z ładnymi pejzażami. Gdzieś za miasteczkiem zatrzymaliśmy się na posiłek koło piekarni. Poczęstowali nas trochę wypiekami ale potem pytali: „You like Jordan?, You like?” Co za próżny naród! Po kolejnych 2 godzinach zjazdów i podjazdów dotarliśmy w końcu do przedmieść AMMANU. Nie uśmiechało się nam wjeżdżać 50 km przez zabudowania by dotrzeć do centrum, gdzie nie ma nic ciekawego do zobaczenia. Zależało nam by dopaść neta i załatwić z rodzicami Josha dostarczenie szprych dla nas i opon dla mnie. Znaleźliśmy jakieś centrum handlowe z netem tuż przy głównej trasie, więc spoko. Posiedzieliśmy do wieczora, zrobiliśmy zakupy. Światełka, odblaski na siebie i wio za miasto. Po 15km znaleźliśmy odbicie na Morze Martwe. Odbiliśmy jeszcze w jakąś polną dróżkę i tam za pozwoleniem właściciela rozbiliśmy się na jego polu całą czwórką. Zdążyliśmy ugotować, zjeść, popić herbatkę i wbić się do namiotów, gdy pojawił się mieszkaniec sąsiadującej z polem willi i postraszył nas, że jak się stąd nie zwiniemy, to naśle na nas policję! No i tak zrobił kutafon! Policja sprawdziła nasze paszporty, wizy, jak się dowiedziała, że mamy zezwolenie od właściciela pola zaczęła uspokajać „kutasińskiego”. Ten jednak po odjeździe policji o 23:00 nasłał na nas jeszcze policję turystyczną ale na nasze szczęście oni też byli po naszej stronie więc gość się w końcu odwalił ale co nam zrąbał wieczór to zrąbał. Ot, takie jordańskie Welcome !!! Właściciel pola posłał do nas syna z herbatą a potem z koniem – Adela miała nocną przejażdżkę :) My już mieliśmy dość wrażeń na dziś!!! (59km)

czwartek 11 listopad
pobudka o 6ej (ciężko było zebrać się po wczorajszym długim wieczorze) i po śniadaniu o 7ej w drogę. Po kilku km pagórkowatych zabudowań zaczął się piękny długi zjazd do morza Martwego. Po drodze pamiątkowa fotka przy znaku z poziomem morza i jeszcze długi zjazd do poziomu MORZA MARTWEGO -390m pod poziomem morza! Dla miłej odmiany od jordanusów spotkaliśmy dwójkę motocyklistów z Turcji – aż miło powspominać chwile tam spędzone! Po kilkunastu km zajechaliśmy do gorących źródeł. Tu spożyliśmy obiad w asyście chmar much, które obsiadały wszystko co związane z piciem, jedzeniem i naszymi osobami włącznie.Podjechaliśmy do gorących źródeł i pierw ja z Joshem poszliśmy zażyć kąpieli w morzu o największym na świecie zasoleniu a co za tym idzie największej wyporności. Dojście do morza jest tu mocno zaśmiecone ale woda jest  czysta.. Sprawdziłem na samym sobie i książce Kazimierza Nowaka, że można śmiało położyć się na wodzie i czytać książkę czy gazetę. Tu nawet nie trzeba umieć pływać! To trochę tak jakbyś położył się na łóżku wodnym. Do tego w pobliżu ujścia gorących źródeł mamy podgrzewaną wodę!.Teraz pora na mycie w gorących źródłach – woda na tyle gorąca, by się nie poparzyć. Po kilku dniach niemycia taka gorąca kąpiel to prawdziwa rozkosz!!!Po nas poszła Ada z Krzychem a my z Joshem na herbatkę do przydrożnej knajpki. Przed zachodem ruszyliśmy malowniczym wybrzeżem z górami po lewej i zachodzącym słońcem po prawicy na południe. Ze względu na dokuczające za dnia muszki pojechaliśmy jeszcze z 2 godziny po zmroku i rozbiliśmy się przy posterunku policji. Tam mała lekcja arabskiego, herbatka, dostaliśmy też trochę jedzenia i wodę.(77km)

Piątek 12 listopad
Ze względu na chmary much w ciągu dnia dziś ruszyliśmy po śniadaniu już o 6ej. Na trasie znów mogliśmy podziwiać piękne pejzaże gór, pasterzy z owcami, kozami a nawet karawany z wielbłądami! Na przerwę obiadową zatrzymaliśmy się na stacji paliw. Chciałem skorygować bijącą tylną oponę ale niestety nie było na niej kompresora. Ruszyłem wcześniej zapolować na kompresor na trasie ale okazało się, że najbliższa stacja paliw będzie za 70 km! Dotarłem do jakiejś wioski i tam wziąłem się za ręczną korektę opony pod czujnym okiem wiejskiej dzieciarni. Koło 15ej dołączyli Ada z Krzychem i Joshem i odbiliśmy stąd w boczną drogę, w kierunku Petry. Zaczęła się mozolna wspinaczka w góry. Przed zmrokiem znaleźliśmy półkę skalną z fajnym widokiem i tam się rozbiliśmy.(74km)

Sobota 13 listopad
Dziś mamy ciężki podjazd, wspinamy się ponad 1400m w górę! To trudny odcinek Średnia dnia 7,7km/h ale wynagrodzony cudnymi widokami gór. Wieczorem niestety mieliśmy kolejny incydent z dzieciakami rzucającymi kamieniami! (36km)

Niedziela 14 listopad
na kolejnym podjeździe wkręciła mi się przerzutka w szprychy-przyczyną było zatarte kółko przerzutki, na szczęście udało się przywrócić do sprawności. Pod wieczór dotarliśmy do Wadi Musa 5 km przed PETRĄ. Trafiliśmy na tanie lokum – stargowane z 3 na 2 dinary/os/noc na poddaszu.
   Zostaliśmy tu na 3 nocki. W tym czasie wykąbinowaliśmy jak nie płacić kosmicznej ceny 50 JD za wstęp do Petry (55 bilet 2 dniowy i 60JD 3 dniowy). Otóż spotkaliśmy grupę z Polski i ugadalismy się, że dla 4 osób z grupy zakupią bilety 2dniowe a my dopłacimy im różnicę, czyli 5 JD! Bilety były imienne ale nikt tego nie sprawdza! Polak potrafi, he he :))) Musieliśmy tylko poświęcić dodatkowo jeden dzień, by rano pójść z nimi zakupić bilety i po południu odebrać je przy wyjściu. 
   Trzeciego dnia mogliśmy zwiedzić sobie Petrę za 5 JD :) Jest tu sporo do zobaczenia a terytorium starożytnego miasta jest rozciągnięte na kilku km. Do miasta prowadzi wąska droga w głębokim wąwozie a jego koniec więczy widok na majestatyczną świątynię Al Khazneh, wykutą w pionowej ścianie. Stąd zaczynają się również wykute w skale całe szeregi grobowców, kolejne świątynie i amfiteatr. Z Joshem ruszyliśmy jeszcze 1,5 godzinnym podejściem do klasztoru Ad Deir u szczytu jednej z gór. Również wykuty w skale, jeszcze większy od pierwszej świątyni. Z sąsiednich wzgórz roztaczają się widoki na Petrę i okoliczne góry, hen daleko aż po horyzont. (59km)

Czwartek 18 listopad
po wczorajszym dniu zjazdów i podjazdów finalnie dotarliśmy na 1700m n.p.m a dziś odbijamy z głównej trasy na zachód i czeka nas zjazd do doliny morza Martwego. Na ramie roweru udało mi się zainstalować statyw i aparat, z którego mogłem kręcić filmiki ze zjazdu :) A widoki były powalające na kolana!!! Pomimo zjazdu do doliny mieliśmy jeszcze kilka ostrzejszych podjazdów na trasie. Widoki często ciągnęły się na kilkadziesiąt km! Piękne kaniony oraz doliny poprzecinane wyschniętymi korytami rzek wprawiały nas wszystkich w zachwyt. Znaleźliśmy fajne miejsce na pustyni pod rozłożystym drzewem, tu zrobiliśmy sobie przerwę obiadową a po posiłku miejscowe dzieci beduinów dały nam postrzelać z procy :)
   Na zjeździe napotkaliśmy grupkę rowerzystów z serwisem i autokarem za tyłkami. Dostaliśmy od nich wodę, pogadaliśmy chwilę i minęliśmy na trasie. Po dotarciu do głównej trasy w dolinie odbiliśmy na południe w kierunku Aqaby. W wiosce zaopatrzyliśmy się w wodę i falafele na kolację. Rozbiliśmy się po raz pierwszy na pustyni, kilkaset metrów od drogi.(66km)

Piątek 19 listopad
Dziś po południu dotarliśmy do AQABY. Tu zanim ruszymy dalej chcieliśmy zrobić kilkudniową przerwę na własne sprawy, wykorzystując jeszcze jordańską wizę; przeserwisowanie rowerów, przygotowanie materiałów na stronkę, odpoczynek nad morzem i zajadanie się pysznymi falafelami :) (88km)

Podsumowanie Jordanii
Jordania to kraj o bogatej kulturze i przebogatej historii Można tu znaleźć wiele niesamowitych miejsc i krajobrazów. Jednym z takich niesamowitych miejsc i przeżyć była kąpiel w Morzu Martwym i gorących źródłach tuż przy nim, z panorama na otaczające góry, czy też przeprawa rowerami przez przepiękne góry. Petra to też niesamowite miejsce, to jak przeniesienie się w czasie 2 tysiące lat wstecz ale 50 euro za wstęp to ostra przeginka !!!
  Niestety zmorą tego kraju są jego mieszkańcy! Dzieciaki obrzucający kamieniami to niestety nie pojedyncze incydenty ale częste zdarzenia. Wielokrotnie też spotykaliśmy gówniarzy, lecących za nami i wrzeszczących „give me many” lub „fuck your sister” Pod tymi względami to najgorszy kraj a w zasadzie ludzie z którymi miałem do czynienia w swoich dotychczasowych podróżach. Odradzałbym samotną podróż przez ten kraj, obcokrajowcy nie są tu najwyraźniej mile widziani, może jedynie ich pieniądze, kasują za wszystko co się da, potrafią naciągać i oszukiwać na każdym kroku

 

JORDANIA - szybki zjazd