W czwartek 25 września dotarłem do Normandii we Francjii. Ruszyłem wybrzeżem na zachód. Tam mogłem podziwiać pozostałości Wału Atlantyckiego z II Wojny Światowej. To niesamowite miejsca dla miłośników tegoż okresu w historii oraz dla miłośników militarii! Mnóswo róznych muzeów o tematyce  II Wojny Światowej.  Byłe m. in. Muzeum które przedstawiało jak powstał niesamowity tymczasowy port w Arromanches-les-Bains. Tam dowożono całe zaopatrzenie aliantów przez kilka miesięcy działań. Do dziś pozostała jeszcze część betonowych falochronów rozrzuconych wokół zatoki. Tuż przed granicą z Breta nią zobaczyłem jeszcze niesamowite miasto Le Mont Saint Michel ? miasto na niewielkiej górze po przypływie otoczone zewsząd wodą tylko z jedną drogą dojazdową - to wygląda naprawdę niesamowicie! Pare km dalej przekroczyłem granicę Normandii i wjechałem do Bretanii (nie mylić z Brytanią!).

Czwartek21 sierpnia. W Belfaście objechałe trochę miasto, pograłem ale kokosów nie było za to pare osób zwrócilo mi uwagę by nie kręcić się po niektórych miejscach szczególnie pod wieczór, by nie oberwać! Tam na szczęście mogłem bezpiecznie przenocować u kumpla mojego kolegi, Ździebła i Sofii. Przy piwku opowiedziałem troche swoich przygód i świeżego starcia z bykami dzisiejszego porankka w Szkocjii!  

Święta Wielkanocne mogłem spędzić w gronie rodzinnym a w kwietniu ruszyłem popracpwac do Norwegii na 2 miesiące. Tam udało mi się kupic uzywany rower górski na ktorym moglem zacząć intensywne troningi po bardzo górzystych okolicach Oslo. 600 km na rowerku dobrze przygotowalo moją kondycje na tegoroczny sezon. Po powrocie do Polski równie intensywnie uzytkowalem rower i dokręcilem jeszcze 400 km. W polsce mialem okajce pojechac jeszcze z grupą niepełnosprawnych z Torunia jako opiekun na spotkanie z Ojcem Górą w Lednicy. Tam mogłem doładowac moje duchowe akumulatory!
  10 czerwca poleciałem do Bristolu gdzie gosciłem przez 4 tygodnie u moich przyjaciół Pawła i Moniki Grabowieckich. Mogłem tam przygotowac swój rower do dalszej drogi, potrenwac, popracowac, dorobic jeszcze troche na graniu na gitarze.

Po tygodniu odpoczynku, który polegał głównie na uzupełnianiu zaległości ze stronki, trochę na zwiedzaniu oraz wieczornym piciu piwa i długich nocnych polaków rozmowach postanowilem wyjechac na 4 dniówke z Munster do Winterbergu. Ruszyłem 8 października przez Hamm, fajne ruinki zamku w Arnsbergu na ktorych nocowalem potem była ładna wspinaczka na wys ok. 600M do zimowej stolicy Westwalii ? Wintenbergu. Tam dzieki dobremu sercu własciciela mogłem przenocowac darmo na campingu i skorzystac z prysznica. Miasteczko tętni najbardziej zim? ale i na jesieni turystow nie brakowalo. Kolejnego dnia wjechalme na punkt widokowy, zjechałem torem bobslejowym by potkrecic troche adrenalinke. W centrum pogralem na gitarze i wpadło dodatkowe 20 ?. Ruszyłem w dół by rozkręcic jeszcze bardziej adrenaline na zjezdzie czesto 50-60 km/h. Po drodze mogłem podziwiac ładne widoczki górek ale tez zniszczenia jakie pozostawiła po sobie wichura sprzed roku gdzie niemcy stracily około 80% drzewostanu. W wielu miejscach do tej pory jeszcze nie uporano sie w wycink? powalonych drzew. Nazajutrz po noclegu gdzies nad rzek? (oj, było zimno pod namiotem!) wróciłem do Munster

Przed wyruszeniem w dalsza droge tego roku moj rower mial na liczniku dystans 49 306 km oraz wyjezdzone godziny od 2005 roku to 1003 h w siodle. Waga wlasna po okresie 11 miesiecy prawie bezczynnosci na rowerze to 92 kg.

Plan na ten rok to przejechac na rowerze do Szkocji przez Sztokholm, Bornholm, Munster w niemczech-tam odwiedzic moja rodzine i dalej przez Francje, Anglie, Walie do Szkocji


Oslo - Sztocholm - Bornholm - Paris - Scotland

  Sztokholm pozegnal mnie piekna pogoda i przyznam, ze az zal mi bylo go opuszczac,ale swiat czeka by go zobaczyc! Zatem w czwartek 13 wrzesnia ruszylem w dalsza podroz wzdloz Baltyku. Przez pierwsze 2 dni tereny i widoki byly jeszcze urozmaicone, sporo odkrytych terenow, pagorkowato ale do Norrkoping wjechalem na glowniejsza droge E22 i tam droga prowadzila juz praktycznie tylko przez las. W moedzoe;e chcioalem namierzyc jakis kosciol katolicki i msze, ale w jednym miescie Oskarsharmn bylo po poludniu msza a jak dojechalem do kolejnego miasta Kalmar to juz bylo po mszy. Dostalem za to namiary do polskich ksiezy w Karlskrona. Same miasteczko Kalmar bylo calkiem urodze i miale ladny zamek fortece. Ja sie rozbilem z namiotem gdzies na malej wysepce - spokoj, cisza i tylko szum Baltyku, ach jak przyjemnie!

  W niedziele 2 wrzesnia 2007 zaczela sie oczekiwana dlugo przeze mnie kontynuacja wyprawy rowerowej Dookola Swiata. Ruszylbym moze i wczesniej ale mielismy wakacyjna przerwe z graniem z zespolem a chcialem jeszcze po raz ostatni spotkac sie z moim zespolem i wszystkimi znajomymi i zagrac na mszy zanim wyrusze w dalsza droge. Zagralismy jeszcze zatem razem, po mszy spotkanie jeszcze przy kawce, pożegnałem sie z zespołem i kolo 16.00 ruszylem kontynuowac moje marzenie. Ruszylem na wschod w kierunku Sztokholmu. Tereny byly odkryte ale pagorkowate, wiec widoczki ciekawe, zwlaszcza iz wiekszosc trasy do granicy jechalem wzdloz rzeki Glammy. Na drugi dzien rzekroczylem juz granice ze Szwecja - gdyby nie znak Szwecja wita, to nawet nie wiedzialbym kiedy ja przekroczylem!

w srode 20 wrzesnia po poludniu ruszylem juz z Bergen na wschod w kierunku Oslo. Skandynawski deszcz dawal sie dobrze we znaki ale tak to juz jest w Bergen i okolicy.Z E 16 wjechalme na E 7 i tam dopiero zaczely sie fajne widoki, podjazdy i zjazdy z malowniczymi widoczkami. droga na zjazdach czasem wiodla tunelem a czasem byla osobna sciezka rowerowa wykuta w skale na urwisku pod ktorym kilkadziesiat metrow nizej rzeka przelewala sie z jednego na drugi wodospad - kapitalne widoki. Bywalo tez, ze sama sciezka rowerowa wiodla przez waski stary tunel, gdzie po scianach ociekala woda, kapiac czasem tez na glowe!