Ze Skadaru jednym strzałem dotarliśmy do stolicy ? Tirany ? wybitnie nieciekawe miasto, do tego po chwili obskoczyła nas banda żebrzących dzieciaków. Zwijaliśmy sie z tamtąd czem prędzej. Mieliśmy trochę przepraw przez podjazdy w górach, ale za to widoczki były całkiem niezłe. Przy wyjeździe z Albani mijaliśmy mnóstwo bunkrów! W Ohryd wykąpaliśmy się nad jeziorem, pograliśmy trochę, poznaliśmy 3 dziewczyny z Polski Anię, Kasię i Ewę z którymi ugadaliśmy się na nocleg za miastem. Okazało się, że po 19.00 nie można już kupic żadnego alkoholu w sklepie !!! udało się nam znalezć bar z którego można było stosunkowo tanio kupić poiwko i ruszyliśmy z dziewczynami na nocleg za miasto gdzieś na cyplu nad samym jeziorem. Tam przy ognisku, gitarkach i piwku miło spędzilismy wieczór.

W piątek 10 lipca ruszyliśmy z Dubrovnika i w sobotę udało nam się dotrzeć do Kotoru w Czarnogórze. Miasto położone w pięknej zatoce otoczone górami a same stare miasto obwarowane wysokimi murami pnącymi się wysoko w górę. Graliśmy też tam trochę ale kokosów nie było. Za to przy wyjeżdzie z miasta zagadnęło nas małżeństwo pan Zbyszek z Dorotą i zaproponowali nam nocleg na irlandzkim jachcie, którym pan Zbyszek dowodził. Byliśmy dobrze ugoszczeni na pięknym jachcie kolacją a potem przy winku pomuzykowaliśmy trochę na gitarach. Rano poszliśmy na mszę a po mszy jeszcze na kawę na jacht, dostaliśmy propozycję dołączenia do nich w nadmorskim porcie na drugi dzień. Żeglarze ruszyli w rejsa my pograć na zmianę ze zwiedzaniem murów miasta z piękna panoramą na miasto i góry. Wieczorem wyjechalismy za miasto pod namiot a w poniedziałek dotarliśmy do umówionego portu w Bigowej, do kąd dotarli nasi znajomi żeglarze.

 

Po 10 dniach stacjonowania w Splicie doczekaliśmy się części z Polski i w piatek 26 czerwca mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. W sobotę zlądowaliśmy do Makarskiej i tam zwiedzania nie było za dużo ale za to sporo grania i sjest na plaży! W poniedziałek udało sie nam tam znależć dobrą obręcz do tylnego koła Arka(w tym co miał powyrywało 5 szprych z felgi, wiec koło w zasadzie do wyrzucenia!) którą nam gościu zamontował na miejscu i mogliśmy już spokojnie ruszyc w dalszą drogę. Kierowalismy się teraz na Bośnię do Medjugorje sporym podjazdem na jakieś 700m ale z obłędnym widokiem na Rivierę Makarską! W Medjugorie zaliczylismy nasz trzeci camping od początku wyprawy. 1 lipca mogliśmy uczestniczyć we mszy po polsku, nawet udało mi sie trochę przygrać do mszy. Po południu dotarliśmy do Mostaru ? piękne stare miasto. Tam nocowalismy przy klasztorze Franciszkanów.

alt

 

2005 - 15 000 km (6 m-cy) 5 V-28 X

Wyprawa Rowerowa Dookoła Europy

2006 - 9 500 km (4,5 m-ca) 15 V-25 IX

Wyprawa Rowerowa Dookoła Skandynawii

2007 - 5 000 km (3,5 m-ca ) 2 IX-26 XI

Rowerem Skandynawia - Anglia

2008 - 10 000 km (5 m-cy) 7 VII-7 XII

Wyprawa Rowerowa Wyspy Brytyjskie - Hiszpania

 

2009 – 9 700 km (7 m-cy) 22 III-24 X

                       Przerwana Rowerowa Podróż przez Afrykę

 

 

Ruszylismy do Triestu, skąd odbiliśmy na wpisane do UNESCO Jaskinie Skocjańskie. To naprawdę warto zobaczyc; 1,5 h zwiedzania pięknych jaskiń za 14 euro, ale pogadałem z szefem placówki i udało się nam wejść za free i dostalismy jeszcze DVD z fotkami z jaskiń :)

 

Z Budapesztu ruszylismy na Balaton, niestety nie udało nam się znależć ścieżki rowerowej i musielismy jechać główną dorgą do jeziora Balaton i tam się zaczeły dopiero ścieżki rowerowe. Spodziewałem się, że jezioro będzie na tyle czyste, że będzie się mozna wykąpać ale wyglądało tak, że mimo goraca nie kusiło mnie zamaczanie się w nim. Na weekend majowy dotarlismy do Keszthely. Tam udało nam się nadgonic trochę z finansami ale też poimprezować co nieco w tymze miasteczku. W sobotę 2 maja udało nam się przekroczyć granice węgirsko słóweńską i po paru km słoweńsko ? chorwacką. W niedzielę dotarlismy do Zagrzebia ale tak jak mówił nasz znajomy z Budapesztu nie było tam nic specjalnie do zwiedzania. Przenocowaliśmy na squocie (?) i w dwa dni dotarliśmy wzdłóż malowniczej doliny rzeki Savy do Ljubljany.

Ruszyliśmy z Nowego Miasta Lubawskiego 22 marca 2009. Kierujemy się na południe Europy przez Czechy, Austrię, Słowację, Bałkany, Grecję do Turcji, stamtąd promem na Cypr i do Egiptu.

W naszym rodzinnym mieście w niedzielę 22 marca 2009 pożegnało mnie i Arka wielu znajomych i nasze rodziny. Po mszy odprawionej w naszej intencji przez znajomego misjonarza ojca Stasia Piwowarczyka rozstawilismy sie z gitarami i pograliśmy troche na rynku nowomiejskim. Kilka paiątkowych fotek, pozegnanie z rodzinami i znajomymi i w eskorcie kolarzy MTB i motocyklistów ruszyliśmy w drogę!
Na początku tegorocznej podróży pierwsze 3 dni pogoda dała się nam trochę we znaki. Pierw walka z wiatrem i deszczem a przed Poznaniem dała się nam mocno we znaki snieżyca, marznące hamulce przerzutki no i oblodzona droga!

  We wtorek 26 października zaczelismy razem z Jakobem oficjalny szlak pielgrzymkowy  Camino de Santiago! Pogoda się trochę spaprała; było zimno i deszczowo! Nas czekała spora wspinaczka, przeprawa przez Pireneje do Hiszpanii. Pierw do Saint Étienne, dalej D948 do Aldudes, stamtad D58/N138 przez przełęcz 890m dotarliśmy do granicy hiszpańskiej. Spodziwalismy sie ostrego podjazdu a był tylko kruciótki ostry podjazd. Natomiast nie spodziewaliśmy się az takiego zimna! Jeszcze kilka dni wczesniej temperatura +20 do +26 stopni a tu nagle koło zera! Po przekroczeniu przełeczy musielismy się ciepło opatulic na zjazd ale po paru km zjazdu w hiszpanii nie było wcale cieplej; +3 do +5 stopni. Liczyłem, ze Hiszpania przywita mnie bardziej ciepło! Po południu dotarlismy z Jakobem do Pampelony. Tam pograłem co nieco na miescie i dotarłem do alberge. Tam z 5 e była do dyspozycji piekne duze schronisko dla pielgrzymów z dużą pralnia, kuchnia i łazienkami! Tam poznalismy z jakubem parę Anglik i Australijka, tez rowerzysci i wieczorem wyszlismy razem na lampke wina a po powrocie Harry i Debbi przygotowali kolacje po angielsku!